Oddział Warszawski
tel. 22 826 79 45
sdrp.warszawa@dziennikarzerp.pl

Jeszcze nie koniec

11 maja 2025

„1945. Nie koniec, nie początek” to tytuł najnowszej wystawy czasowej (do 15 września 2025) w Muzeum Historii Żydów Polskich Polin. Temat nawiązuje do wydanej w tym roku w Czarnem książki Anny Bikont „Nie koniec, nie początek. Powojenne wybory polskich Żydów”. Wspólnie z Kamilem Kijkiem, badaczem najnowszych dziejów Żydów europejskich, jest także autorką koncepcji i redaktorką merytoryczną wystawy w Polin. Wydarzeniu w muzeum towarzyszy zbiór esejów pod tym samym tytułem i na tematy związane z wystawą. Autorami, poza Anną Bikont i Kamilem Kijkiem, są inni specjaliści i badacze dziejów polskich Żydów, m.in.: Jan Tomasz Gross, Joanna Tokarska-Bakir, Marek Bieńczyk. Dobrze jest obejrzeć i przeczytać to wszystko, żeby mieć pojęcie o sytuacji, dylematach i dramatach Ocalonych.

nie koniec 1

Spośród 3,5 mln przedwojennych obywateli Polski pochodzenia żydowskiego Zagładę przeżyło 350 tysięcy (czasami jest mowa o 400 tys.) czyli 10 proc. Najwięcej, ok. 230 tys., uratowało się w Związku Radzieckim, z tej liczby 190 tys. osób wróciło do Polski. Dalszych 100 tys. uwolniono z obozów koncentracyjnych, pozostali wyszli z ukrycia, z partyzantki, z armii Andersa i Berlinga. Dla wszystkich Ocaleńców wojna nie skończyła się po kapitulacji Niemiec hitlerowskich.

W Polsce zobaczyli pustkę po swoich bliskich i społecznościach, wśród których żyli przed wojną. Ich domy były zniszczone lub mieszkali w nich nowi lokatorzy – Polacy. Ich majątki, ich rzeczy rozkradziono, upominanie się o zwrot groziło śmiercią. Śmiertelnie niebezpieczne było już samo pojawienie się w rodzinnym miasteczku. W najlepszym razie dawny polski znajomy dobrze radził: wyjeżdżaj natychmiast, nie zostawaj nawet na nocleg.

Jechali więc dalej na zachód Polski, gdzie nikt ich nie znał, a można było znaleźć dach nad głową. Prześladowani i atakowani już w pociągu, nierzadko wyrzucani, wysiadali w przypadkowych miejscach, gdzie na dworcu czekało kilkoro dzielących ich los i namawiało do zatrzymania się. Miasteczkiem, w którym część przyjezdnych znalazła mieszkanie i poczucie bezpieczeństwa, pozwalające na stworzenie lub znalezienie miejsca pracy, był Dzierżoniów. Do czasu.

nie koniec 2

Pogrom w Kielcach, a wcześniej inne przejawy nienawiści i agresji w stosunku do Żydów spowodowały, że w latach 1944-46 wyjechało z Polski 200 tys. tych, co przeżyli Holocaust. Ci, co mimo wszystko i z różnych powodów zostawali na dłużej (czasami o decyzji przesądzał przypadek), wiedzieli jedno: nigdy więcej nie będą Żydami. To znaczy, że wyrzekali się swojej tożsamości, czyli imion i nazwisk, wyznania i obyczajów, języka, zrywali kontakty z ocalałym rodzeństwem czy kuzynami, dzieci wychowywali na Polaków niemających pojęcia o pochodzeniu rodziców i losach przodków. Ta strategia dotyczyła także tych polskich Żydów, którzy od razu po wojnie zdecydowali, że nie wrócą do Polski.

Najbardziej poruszającym przykładem wyparcia się pochodzenia był Gustaw Herling-Grudziński, który przez kilkadziesiąt lat, do śmierci w 2000 roku, mieszkał w Neapolu. Był dziennikarzem i pisarzem, o którego dorobku literackim większość Polaków dowiedziała się po 1989 r., bo wcześniej na jego nazwisko istniał tzw. zapis, nie wydawano jego książek, nie wolno było wspominać o nim w środkach przekazu, chyba że negatywnie.

Na jego biografię składają się: pobyt w radzieckim gułagu (książka „Inny świat”), z którego został zwolniony dzięki układowi Sikorski-Majski, przyłączenie się do armii Andersa i udział w bitwie pod Monte Cassino (Order Virtuti Militari za odwagę), przynależność do Polskiej Partii Socjalistycznej i publikacje w czasopismach partyjnych, współpraca z Jerzym Giedrojciem przy tworzeniu „Kultury” paryskiej, praca w redakcji „Wolna Europa”, pokaźny dorobek literacki (należał do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich), odznaczenie w 1998 r. przez Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego Orderem Orła Białego za zasługi dla Rzeczpospolitej Polskiej…

Gdy tuż przed śmiercią Gustawa Herlinga-Grudzińskiego przyjechała do niego do Neapolu Anna Bikont, w odpowiedzi na pytanie, dlaczego w jego pisarstwie nie ma wspomnianej tradycji żydowskiej, usłyszała: Moja rodzina była absolutnie spolonizowana. Nie miałem tradycji żydowskich. I jeszcze, dla podkreślenia: Mam korzenie polskie.

Nie był wyjątkiem wśród pisarzy polskich, którzy przekreślili swoją żydowską przeszłość. Anna Bikont wymienia wśród nich: Joannę Kulmową, Stanisława Lema, Tadeusza Różewicza, Wiktora Woroszylskiego, Mariana Brandysa. Dodajmy od siebie, że wyjątkiem był pod tym względem Antoni Słonimski, który wręcz szczycił się swoim pochodzeniem (miał wielu utalentowanych w różnych dziedzinach przodków), podkreślając jednocześnie, że jest polskim patriotą.

Zgromadzone na wystawie dokumenty dotyczą kilkunastu osób, niekoniecznie wybitnych. Książka Anny Bikont zawiera o wiele więcej materiału. Trzeba odwagi i pokory jednocześnie, żeby stanąć twarzą w twarz z tą prawdą.

Zatoczmy koło i zatrzymajmy się w teraźniejszości: w spisie powszechnym z 2021 roku narodowość żydowską podało 17 tys. osób. Choćby został tylko jeden Mikołaj Grynberg, albo jedna Gołda Tencer, to jest z kogo i z czego być dumnym.

Hanna Świeszczakowska

 

Tagi:

kalendarz-btn

PONIEDZIAŁEK 12 maja 2025
  • Roberta, Glorii, Serwacego

byli-z-nami

Copyright © 2004-2013 Stowarzyszenie Dziennikarzy RP Oddział Warszawski