Oddział Warszawski
tel. 22 826 79 45
sdrp.warszawa@dziennikarzerp.pl

Stowarzyszenia dziennikarskie – relikt czy potrzeba?

6 listopada 2025

Dawniej, by zostać dziennikarzem, trzeba było mieć legitymację, redaktora nad sobą i drukarnię, która zechce wydrukować Twoje słowa. Dziś wystarczy konto na profilu społecznościowym i odrobina wolnego czasu. Każdy może być nadawcą, komentatorem, a nawet „reporterem”. Czy więc w takim świecie tradycyjne stowarzyszenia dziennikarskie – z biurem, pieczątką i kodeksem etyki – mają jeszcze rację bytu?

Z pozoru wydaje się, że ich czas minął. Internet otworzył drzwi wszystkim: blogerom, youtuberom, influencerom, komentatorom. Prasa drukowana traci na znaczeniu, redakcje kurczą się, monopol wielkich mediów został skutecznie przełamany, a o tym, co i kiedy oglądamy – decydują algorytmy. Po co więc komuś przynależność do organizacji, która wygląda jak relikt XX wieku?

KOT logo

A jednak… może właśnie dziś są one potrzebne bardziej niż kiedykolwiek. Bo skoro każdy może mówić, to kto jeszcze pilnuje, jak się mówi? W epoce dezinformacji, fake newsów i automatycznie generowanych treści, ktoś musi stać na straży wiarygodności słowa. Stowarzyszenia dziennikarskie nie powinny być już strażnikami zawodu, lecz etyki w obszarze komunikacji społecznej. Ich misją nie jest tylko obrona praw dziennikarzy, lecz przypominanie, że dziennikarstwo to nie hobby czy zasięgi – to odpowiedzialność.

Oczywiście, same organizacje muszą się zmieniać. Zamiast zamykać się w swoich murach i rozpamiętywać przeszłość, powinny wyjść z okopów do cyfrowego świata: szkolić, analizować, uczyć krytycznego myślenia, wspierać młodych twórców w rozumieniu zasad rzetelności. I – co oczywiste – patrzeć władzy na ręce. Każdej władzy!

Zbyt często stowarzyszenia dziennikarskie stawały się przybudówkami politycznych obozów. Zamiast bronić niezależności, wikłały się w ideologiczne spory. Politycy przebierali się za dziennikarzy – i odwrotnie. To droga donikąd. Współczesne stowarzyszenia nie mogą być tubą żadnej partii; powinny być przestrzeniami twórczej i swobodnej wymiany idei – miejscami, gdzie spotykają się ludzie piszący, analizujący i myślący. A że jest ich wiele? I dobrze. Niech każdy wybierze środowisko, w którym odnajdzie swoje miejsce i własną wrażliwość.

W świecie pełnym emocji i politycznych podziałów łatwo ulec pokusie oceniania innych według życiorysów, poglądów czy redakcji w których pracują. Tymczasem prawdziwa siła środowiska leży nie w podziałach, lecz w szacunku. Bo każdy, kto służy prawdzie i rzetelnej informacji, jest sprzymierzeńcem.

Dlatego współczesne stowarzyszenia powinny być przestrzenią dialogu, wykraczającego poza mentalność poszczególnych plemion. Bo wolne słowo, obiektywna informacja i odwaga zadawania pytań są fundamentem demokracji. Bez nich nie ma ani wolnych mediów, ani wolnych obywateli. I tu otwiera się bezkresna przestrzeń do współpracy i społecznego nadzoru. Także nad mediami publicznymi.

Czy więc działalność stowarzyszeń dziennikarskich ma dziś sens? Ma – pod warunkiem, że same zrozumieją, iż ich misją nie jest obrona dawnego świata, lecz kształtowanie nowego. Świata, w którym prawda wciąż coś znaczy, a słowo ma wagę. Bo przecież – parafrazując – to słowo kształtuje świadomość.

Stowarzyszenia dziennikarskie mogą być jak latarnie, które nie oświetlają wszystkiego, ale pokazują kierunek. Nie są po to, by mówić za innych, lecz by przypominać, że informacja bez odpowiedzialności to tylko hałas. A w dzisiejszej epoce największą wartością może stać się właśnie cisza prawdy.

Nie możemy też zapominać o tych, którzy przez dekady budowali fundamenty tego zawodu – o wielkich autorach, publicystach i twórcach, którzy nadawali słowu sens i ciężar. To im zawdzięczamy dawny etos dziennikarza – człowieka służby, odwagi i rzetelności. Nie dajmy sobie wmówić, że oto nadszedł kres tego zawodu. Bo dopóki istnieje potrzeba prawdy, dopóty istnieje sens pisania – i sens wspólnoty tych, którzy wierzą w moc słowa i obrazu.

Warto też zatrzymać się nad tymi, którzy dziś – często po godzinach, w morzu braku czasu i zawodowej gonitwy – podtrzymują idee wspólnej sprawy. To dzięki nim stowarzyszenia jeszcze żyją. Społecznie działający dziennikarze, zasługują na szczególne uznanie – bo w epoce szumu informacyjnego ich poświęcenie staje się aktem odwagi i wiary w sens wspólnotowego działania. Warto pamiętać, że właśnie duch społecznikowski nieraz potrafił zmieniać bieg historii i przywracać nadzieję. Dziś ten sam duch może tchnąć nowe życie w środowisko dziennikarskie.

Czas więc na renesans stowarzyszeń – nie jako zamkniętych klubów wzajemnej adoracji, ale otwartych wspólnot ludzi pióra i ekranu. Przed nimi zupełnie nowe wyzwania: w pełni cyfrowe pokolenie, które myśli obrazem i skrótem; sztuczna inteligencja, która potrafi pisać, ale nie potrafi rozumieć; społeczeństwo, które coraz częściej traci zaufanie do mediów.

Jeśli stowarzyszenia potrafią się odrodzić w tej nowej rzeczywistości – jako przestrzeń mądrego dialogu i współpracy – mogą odzyskać swój dawny autorytet i sprawczość.

Ale czasu jest coraz mniej. Świat cyfrowej komunikacji pędzi z zawrotną prędkością, a dziennikarstwo – jeśli nie chce pozostać na peronie historii – musi wskoczyć do tego pociągu. To ostatnia chwila, by dogonić rzeczywistość, zanim zniknie za horyzontem epokowych przemian. Jeśli stowarzyszenia dziennikarskie odnajdą w sobie odwagę, by podróż tę podjąć – przyszłość wciąż może należeć do słowa, które niesie prawdę.

Jan Kot

Autor felietonu jest członkiem zarządu warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej, Polskiego Towarzystwa Komunikacji Społecznej, a także wykładowcą na Wydziale Dziennikarstwa w Społecznej Akademii Nauk w Warszawie.

Tagi:

kalendarz-btn

PIĄTEK 7 listopada 2025
  • Antoniego, Florentego
  • 1911
    M. Skłodowska-Curie otrzymała Nagrodę Nobla w dziedzinie chemii.
  • 1917
    Wybuch rewolucji październikowej w Rosji

byli-z-nami

Copyright © 2004-2013 Stowarzyszenie Dziennikarzy RP Oddział Warszawski