SATYRYKON LEGNICA 2025 rys. Lex Drewiński "Troferum"
Kwaśny czwartek
Powrót natury

Nie, nie zamierzam propagować naturyzmu, zwłaszcza tu i teraz. W Nowym Targu naturyzm byłby przykry dla wszystkich zmysłów i mógłby się przyczynić do dalszego zmniejszenia populacji, poprzez zarówno zaniechanie czynności prokreacyjnych, jak i przez większą niż zwykle agresję przemocową w rodzinach i poza nimi. A poza tym zima idzie.
Kompleksy parweniuszy

Dawno już się tak nie ubawiłem, jak wtedy, gdy Donald Trump udawał dżentelmena, przebrał się we frak i zasiadł do uroczystego obiadu między królem Karolem a księżniczką Kate. I gdy król usiłował zrozumieć, co Trump mówi, kiedy mówił po angielsku. Prawie tak samo śmieszne było to, jak pan Karol z Polski mówił po wizycie w Berlinie o Janie Tombińskim, nie zrozumiawszy co znaczy zwrot chargé d’affaires i nazywał go pan Szarż. Ale to akurat byłoby śmieszne, gdyby nie było żałosne. Kompromitacja człowieka tego typu nie jest jednak żadnym zaskoczeniem, choć trochę obciachowe jest to, że ten pan kompromituje przy okazji prawie jedną trzecią naszego narodu, czyli tych, którzy radośnie go obsadzili na jego stanowisku.
Pocztówka

Pod koniec XIX wieku, a nawet jeszcze później pocztę w Zakopanem dostarczano do domów dwa razy dziennie. Jak było coś pilnego, to listonosz jakoby potrafił odnajdywać co ważniejszych turystów na wycieczce w górach i tam przynosić listy. Trochę w to nie wierzę. Ale ładnie brzmi. Podobnie jak opowieść o pierwszym doręczycielu, który pisał się Gąsienica, nazywał się Kuba, a wołali nań Poczciarz. Wspominają go dawni relatorzy zakopiańscy, że chodził boso i że nie umiał czytać, więc prosił o pomoc jakiegoś turystę, ten czytał mu nazwiska adresatów, Kuba sobie to układał i po kolei roznosił.
Życie seksualne Nowotarżan na ścieżce spacerowej

Obowiązkowa godzinka na ścieżce spacerowej. Pogoda ładna, samopoczucie nie gorsze niż zwykle, więc nie ma pretekstów, żeby się od obowiązku uchylić. Ale tych spacerów nie lubię, głównie dlatego, że obowiązkowe. A w dodatku byłyby szalenie nudne, gdyby nie to, że można się do nich nastawić jak Bronisław Malinowski podczas podróży na Wyspy Triobriandzkie: stosować naukowe podejście do rzeczy banalnie zwykłych. To pozwala zresztą choć na krótki czas nie myśleć o tym, co jest powodem obowiązkowości tych spacerów.
Tu i tam

- Ja tam lubię ciepło – tak sąsiadka skwitowała w windzie moje narzekania na panujący od kilku dni upał. Przez jedną krótką chwilę zastanawiałem się nad szczegółowym znaczeniem użytego przez nią słowa „tam”, ale doszedłem do wniosku, że w tej wypowiedzi sąsiadki jest to nie zaimek rzysłówkowy, tylko partykuła wzmacniająca. No, coś w rodzaju partykuły. I pomyślałem sobie, jak różnie odczuwamy różne rzeczy w różnych miejscach. Na przykład ja też lubię ciepło tam – w krajach, gdzie ciepło jest immanentną cechą klimatu, ale najlepiej to ciepło konsumuję gdzieś w falach ciepłego morza, albo na plaży, owiewany ciepłym, ale nie gorącym wiatrem, pod warunkiem, że nie jest za mocny i nie obsypuje mnie ciepłym, ale nieprzyjemnym piaskiem. Ale może jeszcze bardziej lubię ciepło tu – gdzie jeszcze nie jest ono stanem częstym, gdzie do morza mam daleko i zdecydowanie nie jest to ciepłe morze i gdzie, jeśli się trafi dzień ciepły, słoneczny i bezwietrzny, a przypadkiem nie jest to związane z mocno zanieczyszczonym powietrzem – robi się naprawdę przyjemnie, co mój meteopatyczny na starość organizm potrafi docenić i wynagrodzić chwilowym dobrostanem.
Program partii

W XIX i XX wieku partie i organizacje społeczne walczyły o władzę, by zrealizować swój program polityczny i socjalny. Głosowali na nich ci ludzie, którzy ten lub podobny program popierali, z takich czy innych powodów. Dziś partie i organizacje społeczne wybierają sobie taki program polityczny i socjalny, który pozwoli im zdobyć władzę, dzięki głosom ludzi, którzy popierają taki a nie inny program. Innymi słowy – kiedyś ludzie popierali partię, bo miała odpowiadający im program. Dziś partie popierają taki program, który zjedna dla nich większość wyborców, co pomoże zdobyć władzę. Jeszcze prościej: kiedyś zdobycie władzy służyło realizacji programu politycznego. Dziś program polityczny służy zdobyciu władzy.
Perspektywy

Uczyliśmy się o niej na lekcjach rysunku, stosują ją malarze, pojawia się w fotografii. W myśl jej zasad przedmioty oddalone na obrazie są mniejsze niż te, znajdujące się bliżej. Ale nie zawsze tak było. Patrzę na fresk Giotta di Bondone, namalowany ok. 1305 roku dla kaplicy Scrovegnich w Padwie, przedstawiający grupę uchodźców, udających się z Palestyny do Egiptu. Obraz bez perspektywy, wydaje się płaski, a przecież Giotto to jeden z najwybitniejszych mistrzów Średniowiecza. Ale jednak już u niego drzewa i skały stanowiące tło grupy, towarzyszącej Marii i Jezusowi jadącym na osiołku, prowadzonym przez Józefa, są wyraźnie mniejsze. Drzewa nawet są karykaturalnie, nieproporcjonalnie małe. Za pierwsze dzieło sztuki, namalowane około 1425 r. z zastosowaniem zasad perspektywy, uchodzi Trójca Święta Tommasa di Ser Giovanni di Simone, zwanego Masaccio, znajdująca się w kościele dominikanów Santa Maria Novella we Florencji. Ale popatrzcie kiedyś na młodsze o przeszło cztery stulecia może najpopularniejsze dzieło Édouarda Maneta: w parku przy piknikowym śniadaniu siedzi dwóch kompletnie ubranych mężczyzn, między nimi naga kobieta. A z tyłu, w głębi inna modelka, ubrana w zwiewną koszulę, przystępuje do kąpieli w sadzawce. Jest przykucnięta – ale gdyby stanęła wyprostowana musiałaby mieć ze trzy metry wysokości
Witaj, Europo

Grecka wyspa Lesbos oglądana na mapie przypomina lecący dron kamikadze. Moria leży na jego prawym skrzydle. To niewielka (nieco ponad 1000 mieszkańców) miejscowość we wschodniej części wyspy, położona 20 km od wybrzeży tureckich. Opodal znajdował się cieszący się złą sławą ośrodek dla uchodźców, spalony w 2020 roku. Moria to też nazwa góry, na której Abraham z polecenia Boga miał zabić dla niego w ofierze swego syna Izaaka. Dziś jest to wzgórze świątynne w Jerozolimie. Według tradycji żydowskiej tu Bóg rozpoczął tworzenie świata i stąd wziął proch, z którego ulepił pierwszego człowieka, Adama. Dla wielu ludzi Moria to Czarna Otchłań – nazwa najstarszej i największej siedziby krasnoludów, jedno z najważniejszych miejsc Śródziemia – krainy, stworzonej przez fantazję J.R.R. Tolkiena.
Odyseja kosmiczna 2025

Oczywiście, cieszę się z kosmicznego lotu Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego, ale uszami mi wychodzi ten patos i bezustanna tromtadracja hurra-patriotyczna: Polska mistrzem Polski, NASZ CZŁOWIEK w Kosmosie, kapsuła kosmiczna Polaka, polski astronauta (nie kosmonauta, panie premierze, kosmonauci byli radzieccy, zaś astronauci amerykańscy, więc musimy mówić „astronauta”) zadokował, Polak przeprowadza kluczowe eksperymenty… Cieszę się, bo polski astronauta ma oryginalne imię, jest przesympatyczny, ogromnie dużo pracował, żeby się zakwalifikować do lotu, jest doktorem, pracował w CERN-ie, które kiedyś było miejscem akcji jednego z moich opowiadań, no i ma uroczą żonę, której miłość do pana Sławosza aż do cukierkowatej przesady eksploatują media. Rozumiem, że te PIS-owskie nie, bo pani Sławoszowa jest posłanką PO, a w dodatku jest ćwierć krwi Tajką, a ćwierć – Chinką. No i pracowała jako wolontariuszka w obozie dla uchodźców na Lesbos (poza tym – w kilku innych groźnych miejscach na świecie). Prawdę powiedziawszy, ona już wcześniej od męża zdobyła Kosmos.
Mój konserwatyzm

Konserwatyzm, rozumiany jako postawa życiowa opierająca się na kulcie tradycji i zamiłowaniu do historii, zawsze kojarzył mi się ze starością. W każdym razie z osobami zdecydowanie starszymi ode mnie. Ojciec mój, na przykład, był wielbicielem włoskiego tenora Beniamina Gigli. Mama, młodsza od ojca o ćwierć wieku, uwielbiała Martę Mirską i Nataszę Zylską. Ja, kiedy już przestałem nucić Chwalcie łąki umajone i Ukochany kraj – wpadłem w wielką miłość do Brendy Lee i Beatlesów. Ale po latach wszystko zaczęło się zmieniać. Beatelsi stali się oldskulowi, o Brendzie Lee zapomniano, a ja zostałem – we własnym mniemaniu – niezwykle postępowy.
Oczywiście nie chodziło tu o muzykę, o stroje czy fryzury, czy nie daj Boże politykę, lecz o zamiłowanie do techniki, potem do nowoczesnych technologii informatycznych, ogólnie do spraw usytuowanych w większym stopniu o krok przede mną, niż o pięć kroków za mną. Pod względem muzycznym bowiem z czasem stałem się skrajnym konserwatystą: do Beatlesów doszło przywiązanie do Bacha, Beethovena, Mozarta, Czajkowskiego, Chopina i zespołu Queen, i do piosenek polskich klasyków (choć na pewno nie konserwatystów): Przybory, Osieckiej, Młynarskiego i Sikorowskiego. W tym samym czasie zaczęły być dla mnie ważne osiągnięcia współczesnej nauki i techniki – fizyki, astrofizyki, chemii, genetyki… Ale nie bardzo miałem z kim o tym rozmawiać.