Oddział Warszawski
tel. 22 826 79 45
sdrp.warszawa@dziennikarzerp.pl

Kwaśny czwartek

Chamska asertywność

28 listopada 2024
Print

Kurz bitewny przejściowo opadł. Jarosław Kaczyński wygrał wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych, Rafał Trzaskowski wygrał prawybory w telefonach, Przemysław Czarnek w ostatnim tygodniu nawet się ogolił, ale podobno kandydować nie chciał, więc na szczęście nie musiał i chętnie się posunął, robiąc miejsce Karolowi Nawrockiemu, zresztą kto by podskoczył okazałemu wybrańcowi prezesa, skądinąd bezpartyjnemu doktorowi historii i mistrzowi ringu, Sławomir Mentzen szykuje pipę do lania wyborczego piwa, Szymonowi Hołowni żona pozwoliła kandydować, Marek Jakubiak zapętlił się na apaszce, a pierwszy śnieg lada moment przykryje popowodziowy Armagedon w Kotlinie Kłodzkiej, gdzie odbudowuje się urny wyborcze i niewiele poza tym. A my powoli zaczynamy oswajać się z myślą, że jeśli ktoś chce wygrać jakiekolwiek wybory na świecie, to musi kłamać, obiecywać gruszki na wierzbie, schlebiać najniższym instynktom, wszystkich, co się z nim nie zgadzają nazywać zdrajcami i sługami piekła, przedstawiać się jako wysłannik Pana Boga na Ziemi i być skończonym chamem. Tylko wtedy ma szanse przekonać do siebie większość wyborców, których kłamstwo oszuka, obietnice zwiodą, pochlebstwa ugłaskają, nienawiść posmaruje im miodem serca, a chamstwo zostanie uznane za stanowczość i bezkompromisowość. W tej konkurencji Rafał Trzaskowski zdaje się nie jest faworytem. Czy będzie liczył na to, że poprą go ludzie kulturalni i przeciwstawiający się chamstwu? Pewno tak. Ale czy przy pomocy tego elektoratu uda mu się wygrać wybory? Hm…

Jelenie równinne

14 listopada 2024
Print

Mówi się, że wskutek rozmaitych wydarzeń – jednych gwałtownych, jak uderzenie komety, innych powolnych, jak zmiany klimatyczne, jednych przypadkowych, jak wymarcie ptaka dodo, innych celowych, jak wybicie turów – wyginęło przeszło 90 procent gatunków zwierząt, żyjących kiedyś na Ziemi. Człowiek, mimo że jest głupszy, niż przewiduje instrukcja życia biologicznego, wciąż istnieje, ma się dobrze, a nawet wybiera Donalda Trumpa na prezydenta atomowego mocarstwa. Ludzie nienawidzą – no, w tym miejscu mógłbym postawić kropkę i to wyjaśniałoby jeśli nie wszystko, to bardzo dużo – nienawidzą obcych, co jest jakoś tam zrozumiałe, ale i innych, także innego w sobie. Jakie to szczęście dla nas, współczesnych, że na początku rozwoju swego gatunku nie mieli dobrze rozwiniętej samoświadomości! Gdyby mieli, to pramatkę Lucy, albo praszwagra Ringo, którzy zeszli z gałęzi i stanęli na dwóch nogach, czwororęcy kuzyni byliby zatłukli pałkami teleskopowymi za to, że postępują inaczej, niż przódzi. Może zresztą zatłukli – Lucy z Etiopii zginęła nagłą śmiercią, i może nie koniecznie poślizgnąwszy się na skórce od banana. Ale maszerujący na czterech konserwatyści nie zdołali utłuc wszystkich i ewolucja się dokonała, o czym zdaje się nie chcą pamiętać ci, którzy tak głośno i smrodliwie walczą o zachowanie dawnych wartości. Dialektycznie wszystko jest OK, postęp dokonuje się w walce przeciwieństw, a więc skoro istnieją Aleksandra Gajewska i Aleksandra Przegalińska, to muszą istnieć Maria Kurowska i Beata Kempa, skoro istnieje Wanda Traczyk-Stawska, to musi istnieć Robert Bąkiewicz. Ale to boli.

Mity medialne

31 października 2024
Print

Najbardziej efektownym – i zarazem najbardziej efektywnym – posunięciem pierwszego roku po wyborach, w wyniku których PiS straciło władzę, stało się przejęcie publicznej (a w praktyce przez czas rządów PiS-u – partyjnej) telewizji, radia i Polskiej Agencji Prasowej. Przez poprzednie lata obowiązywała w ówczesnej opozycji narracja, że to z powodu ogłupiania i kłamstw, przekazywanych przez kurską telewizję, znaczna część elektoratu wbrew wszystkim ujawnianym aferom, przekrętom i przepychankom działaczy prawicy trwała przy PiS-ie z zadziwiającą trwałością, na poziomie co najmniej 30 procent poparcia. I to okazało się pomyłką: TVP po zmianach jest zwyczajną, może niekiedy nudnie obiektywną telewizją, ci co mieli od niej odejść – odeszli, przyciągnięci przez inne media, już nie państwowe, ale zaspokajające ich potrzebę współuczestniczenia w seansach nienawiści. I poparcie dla PiS w zasadzie ani drgnęło. Według danych TVP po zmianach straciła 2,09 procent widzów i jej udział w rynku wynosi ponad 23 procent. TV Republika, dokąd przeważnie przeszli niechętni nowym władzom widzowie – ma 4,7 procent udziału w rynku. A elektorat PiS-u to (22 października 2024, dziennik „Rzeczpospolita”) 32,4 procent. Tylko o 0,9 pkt mniej niż ma Koalicja Obywatelska…

Światy równoległe

17 października 2024
Print

Prezydent Andrzej Duda wielokrotnie próbował dawać do zrozumienia, że jest następcą prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz jego duchowym i politycznym spadkobiercą – co wywoływało irytację, jeśli nie widoczną niechęć prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który po swoim bracie widział na stanowisku prezydenta tylko siebie, albo nieważną marionetkę. Andrzej Duda, wyznaczony co najwyżej do roli Poloniusza, usiłował grać Hamleta, co skutkowało swoistym paradoksem: jego własne środowisko go lekceważyło, przeciwnicy polityczni go wyśmiewali i oskarżali o różne nieprawości, ale jedna trzecia społeczeństwa głosowała na niego i uważała za wybitnego męża stanu. Krytykowano, że jego żona na stanowisku pierwszej damy jest wielką niemową, która pozwala się trzymać za rękę, czyta z dobrą dykcją szkolne lektury i nie zabiera głosu w ważnych sprawach. W nieważnych zresztą także. Ale nie było w tym ani wielkiej straty, ani wielkiej pustki, jej mąż bowiem mówił dużo, czasem krzyczał, czasem grał pauzą i robił miny, a zawsze wywoływał liczne, zwykle nieprzychylne komentarze.

Uczniowie czarnoksiężników

10 października 2024
Print

Pewno nie wracałbym kolejny raz do kwestii sztucznej inteligencji, gdyby nie to, że Renata, przygotowując się do ewentualnej batalii o jakieś nowotarskie sprawy, ściągnęła sobie ChataGPT i poleciła mu do opisanego przez siebie casusu dobrać odpowiednie paragrafy kodeksowe. A potem z zachwytem opowiadała mi, że Chatowi zajęło to niecałe dwie sekundy.
Nie wierzę w to. Człowiek to nie robot, nie jest w stanie zmierzyć czasu trwania czegoś krótszego niż dwie sekundy. Ale to, że sztuczna inteligencja z powodzeniem będzie mogła zastąpić już niebawem jeśli nie adwokatów, to radców, a już na pewno doradców prawnych – pisano od dawna. Bo głównym źródłem „wiedzy” rozmaitych asystentów internetowych jest to, że zostali oni nakarmieni ogromnymi bazami danych, całą dostępną w sieci literaturą: fachową, piękną, techniczną, prawniczą i tak dalej, a stosowne algorytmy nauczyły ich kategoryzować te teksty i rozróżniać wiarygodne źródła od dyskusji i polemik, a te – od fejków i świadomych przekłamań. Czy to ostatnie jest na pewno skuteczne i w jaki sposób skonstruowano takie specyficzne filtry? No, tego właściwie do końca nie wiemy, możemy tylko polegać na tym, że SI umie się uczyć, czyli nieakceptowane przez odbiorców odpowiedzi na trudne pytania powoli eliminuje z wiarygodnych baz. A więc, niestety, mądrość naszych elektronicznych asystentów w znacznej mierze musi się opierać na jakże ułomnej naszej, ludzkiej mądrości.

Dziwna wojna

3 października 2024
Print

Francuskie drôle de guerre często tłumaczone jest jako śmieszna wojna, ale choć słowo drôle oznacza właśnie coś śmiesznego, zabawnego, pociesznego, to żadna wojna nie jest ani pocieszna, ani zabawna, a już na pewno śmieszna. Śmieszność wojny to określenie, którego jednak używano w początkach Drugiej Światowej, kiedy to sojusznicze rzekomo wobec Polski Francja i Wielka Brytania formalnie wypowiedziały Niemcom wojnę 3 września 1939 r., po czym, po kilkudniowej próbie ofensywy francuskiej w Zagłębiu Saary, od połowy września 1939 do maja 1940 nie podejmowały działań lądowych ani lotniczych wobec Niemców. To oczywiste złamanie wcześniejszych traktatów pozwoliło Niemcom oraz ich radzieckim koalicjantom na zajęcie Polski i dość szybkie wyłączenie polskich regularnych sił zbrojnych z działania. Był to prawdziwy nóż w plecy i, nie owijając w bawełnę, tchórzliwa zdrada. Jak wiemy – nie ostatnia w tej wojnie.

Aklimatyzacja

19 września 2024
Print

Obrazki strasznej powodzi dramatycznie pointują tegoroczne lato, które właśnie się kończy. Próbuję uciec myślą do wspomnień wakacyjnych, ale zarówno mój termometr (zaokienny), jak i mój kręgosłup (fizyczny) jednoznacznie informują mnie, że sezon wypoczynkowy A.D. 2024 należy uznać za zamknięty. Do dyskusji pozostaje, czy kiedykolwiek został otwarty.

Gatunek inwazyjny

12 września 2024
Print

Kupiłem wędzonego na zimno łososia atlantyckiego w opakowaniu z etykietą Teraz Polska. Trochę się przestraszyłem, że przegapiłem moment, w którym wskutek podnoszenia się poziomu mórz Atlantyk udał się na Wschód, gdzie zawsze było trochę niżej niż na Zachodzie. Wydaje mi się, że widzę oczyma przerażonej duszy (Methinks, I see… Where? – In my mind’s eyes…) jak mój przyjaciel Andrzej, królewic duński nie w Elsynorze, tylko w Kopenhadze, całkowicie zalany, halsuje między pałacem królewskim a ogrodami Tivoli, próbując namówić Atlantyk, by wrócił tam, gdzie jego miejsce. Ale ocean pokonał już Kattegat i Skagerrak i wtargnął do portów bałtyckich, gdzie próbują go opanować dzielni rybacy, wywieszając nad nim flagę Teraz Polska. Trzeba przyznać, że procedurę przejmowania władztwa nad słonymi wodami mamy nieco archaiczną i kosztowną: rzucanie w morze cennych pierścieni nie utrwalało naszych związków do momentu, póki śmierć nas nie rozłączy. Ale potem przypomniałem sobie, że jesteśmy teraz głównym filarem Paktu Północnoatlantyckiego, wnoszącym do NATO prawie 5 % PKB oraz Władysława Kosiniaka-Kamysza, łopoczącego sztandarem Żywią y Bronią. Nigdy mi nie wytłumaczono, o którą Bronię tu chodzi. Może być ludowy doktor jako najcenniejsza polska broń, bardziej skuteczna niż koreańskie haubice, może być zatem i polski Atlantyk, dostarczający łososi wędzonych na zimno, czyli w lodówkach. Wypada tylko mieć nadzieję, że etykieta Teraz Polska nie zostanie przejęta przez imigrantów, usiłujących pokonać mur graniczny od strony Białorusi.

Skoki w bok

5 września 2024
Print

Koniki polne wyginęły. A w każdym razie znikły z mojej ścieżki spacerowej. Przez wiele lat starannie uważałem, by na żadnego nie nadepnąć, bo zazwyczaj były niewielkie, kolorem zbliżone do asfaltu. Rzadko pojawiały się takie duże, kilkucentymetrowe zielone potwory, które, przestraszone, wyskakiwały wysoko w powietrze, tam otwierały przezroczyste skrzydła i odlatywały, by zniknąć w zielonej trawie. Te „moje”, codzienne, miały od jednego do dwóch centymetrów, nie latały, tylko odskakiwały i czekały, co będzie dalej. Podziwiałem je, zastanawiając się, gdzie w ich kruchych i maleńkich ciałkach znajduje się tyle energii, gdzie mają ulokowane takie silne mięśnie, które pozwalają im odskoczyć nawet na pół metra, czyli pięćdziesiąt razy dalej, niż wynosi ich długość. Człowiek, by zachować proporcje, musiałby skoczyć jakieś 80 metrów, bez rozbiegu. Najskoczniejsi z nas próbują doskoczyć po rozbiegu do dziewięciu metrów, więc gdzie ludziom do koników polnych! Ja, choć kiedyś konkurencja skoków w bok nie była mi całkiem obca, gdybym dziś próbował skoczyć choć na drugą stronę ścieżki, raczej nie miałbym szans na pozbieranie się w całości, stąd też nawet nie przyjmuję zaproszeń na olimpiadę lokalną, w której trzeba skoczyć po piwo do sąsiedniego sklepu. Zwłaszcza, że w ramach życzliwości sąsiedzkiej spółdzielnia mieszkaniowa zarządzająca terenem osiedla, gdzie jest ten sklep, najpierw wyznaczyła granicę z naszym osiedlem przy pomocy gęsto posadzonych tui (tuj?), a potem gdy już ludność obydwu osiedli wydeptała ścieżki między drzewami, postawiła w tych miejscach drucianą siatkę, co zmuszałoby mnie do skakania po piwo wzwyż. Niektórzy bardziej usportowieni sąsiedzi pokonują siatkę jeśli nie wprost, to obok, między tujmi (tujami?), co zapewne skłoni zarząd tujowej spółdzielni do przeplecenia tui (tuj?) żyletkowym drutem kolczastym, a gdy i ten zostanie przez desperatów prosklepowych pokonany – do wprowadzenia obywatelskiej straży granicznej i stosowania pushbacków. Przykra, wręcz tujowa sprawa.

Godzenie

29 sierpnia 2024
Print

Na plaży Świętych Apostołów na Krecie zwrócił moją uwagę młody człowiek, który na lewym udzie miał wytatuowany spory krzyż. Na prawym zaś, nieco mniejszą, ale kunsztownie wykonaną różę. Nie wiedziałem, czy się obrazić, czy podziwiać: no bo krzyż, wiadomo, chrześcijanie chętnie go eksponują, co podobno dziś w antykościelnej Europie może stanowić zagrożenie dla życia (tak przynajmniej mówi się w Polsce), więc chapeau bas za odwagę. Ale krzyż był na udzie, tak blisko wiadomo czego… Zaś róża to od lat symbol trudnej miłości (te kolce!), może nawet pewnej dewiacji: miłość Małego Księcia do róży, mówcie co chcecie, normalna nie była. Bo tu niby ją kocha, a tam wyciorem czyści wulkan…

kalendarz-btn

ŚRODA 13 sierpnia 2025
  • Diany, Hipolita
  • 1920
    Wojska bolszewickie pod dowództwem M. Tuchaczewskiego przystąpiły do ataku na Warszawę
  • 1961
    Na polecenie władz NRD rozpoczęto budowę Muru Berlińskiego (zburzonego 9 listopada 1989 r,)
  • Dzień Leworęcznych
    Międzynarodowy Dzień Leworęcznych

byli-z-nami

Copyright © 2004-2013 Stowarzyszenie Dziennikarzy RP Oddział Warszawski