Oddział Warszawski
tel. 22 826 79 45
sdrp.warszawa@dziennikarzerp.pl

Kwaśny czwartek

Tragedia zbójcy Gębona

6 czerwca 2024
Print

Powoływanie się na tradycję w argumentacji bywa dość zawodne. Pięściaki, kamienne maczugi i dzidy z ostrzami z obsydianu jako podstawowe narzędzia człowieka funkcjonowały przez jakieś trzy miliony lat. Z komputerów korzystamy kilkadziesiąt lat. Nie znaczy to, że pięściaki, kamienne maczugi i dzidy są lepsze od komputerów. Inna rzecz, że to nie znaczy, iż komputery są bezwarunkowo lepsze. Spróbujcie zabić mamuta komputerem. Oczywiście, nie wszystko jest kwestią skali, ale skala też ma spore znaczenie. Podobnie jak wielkość. Mamut jest znacznie większy od jednego bita informacji. Ale mamutów zawsze było mniej na ziemi, niż bitów informacji. A teraz to nawet nie ma co porównywać. Wszyscy piszący o sztucznej inteligencji utrzymują, że mądrość swoją tworzy ona pozyskując, legalnie czy też nie, mnóstwo danych ze wszystkich zasobów znajdujących się w Internecie. AI zasysa do swoich zasobów pamięciowych prozę i poezję, mądre i głupie, prawdziwe i fałszywe, sonety Szekspira i piosenki Martyniuka, wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, Krótką historię czasu Stephena Hawkinga, pracę doktorską Patryka Jakiego i traktat o monadyzmie Leibniza. Wszystko, jak leci, w blisko 200 językach świata. I wybierając wedle własnych przykazań algorytmicznych to, co jej pasuje, buduje potem z tego odpowiedzi na nasze pytania. Kilka, a może już kilkaset milionów posiadaczy komputerów czy smartfonów codziennie żąda od rozmaitych sztucznych inteligencji, by korzystając z nagromadzonych w elektronicznych trzewiach zasobów wiedzy poinformowała ich o preferencjach erotycznych dyrektorki szkoły i prezesa partii, wybrała najlepszą kandydatkę na żonę, podała przepis na zupę cebulową, podpowiedziała, jak rozstrzygnąć problem głodu w Erytrei, rozwiązała zadanie z chemii, powiadomiła o różnicy między prostotą a prostatą, napisała dla Donalda Trumpa przemówienie dziękczynne dla sponsorów, które wygłosi na Placu Czerwonym w dwa dni po swoim zwycięstwie wyborczym i podpowiedziała Wojtkowi z VI B jaki liścik miłosny przesłać na Teamsie do Grażyny z ławki pod oknem.
A pomyśleć, że kiedyś Kornel Makuszyński pisał listy miłosne za swoich kolegów z klasy, otrzymując wynagrodzenie w postaci bułek z szynką…

Polityka szewska

30 maja 2024
Print

W związku z oświadczeniem premiera Donalda Tuska o tym, że zamierza wielokrotnie zwiększyć polską obecność na granicy z Białorusią – zwiększyć w stosunku do tego, co było za czasów PiS-u – można się zastanowić nad tym, jak kiepsko niegdysiejsza opozycja była poinformowana o istocie migracyjnej presji w tym miejscu. Bo teraz o zagrożeniu ze strony Białorusi Tusk mówi tym samym językiem, co kiedyś PiS, tylko bardziej. Można przypuszczać, że oto jesteśmy świadkami nowej strategii Platformy Obywatelskiej, a przynajmniej jej przewodniczącego: ponieważ nie udało się pokonać PiS-u tak, że przestałby istnieć i grozić swoim powrotem do władzy i dalszej destrukcji Polski – należy więc wobec PiS-u zastosować strategię znaną ze wschodnich sztuk walki: wykorzystać siłę przeciwnika przeciwko niemu, wzmacniając tę siłę, dzięki czemu niezawodnie padnie na matę.

Al Capone

16 maja 2024
Print

Wszyscy wiemy, że niegdysiejszy król amerykańskich gangsterów Al Capone, oskarżany o największe przestępstwa – morderstwa, napady, wymuszenia, korupcję, sutenerstwo, handel alkoholem za czasów prohibicji – trafił do pudła za zaległości podatkowe. Udowadnianie mu innych przestępstw było trudniejsze, bo zwykle posługiwał się w nich podwładnymi, bądź też całą organizacją przestępczą, w której rzecz jasna grał pierwsze skrzypce, ale sprawstwo kierownicze jest trudniejsze do udowodnienia niż brak kwitka potwierdzającego wpłatę podatku. Przed społeczeństwem można było się pochwalić, że Al siedzi, a że mu się należała czapa, i to wielokrotnie – było o tyle mniej wygodne do nagłaśniania, że gangster cieszył się wielką popularnością, jego rodzina i wojsko obejmowały tysiące osób, którzy koniec końców byli takimi samymi wyborcami jak porządni ludzie… Po odsiedzeniu ośmiu lat z zasądzonych jedenastu, Capone zamieszkał jako emeryt w swoim domu na Florydzie, gdzie siedem lat później zmarł na udar mózgu.

Kwaśny czwartek: Związki nadal niebezpieczne

9 maja 2024
Print

Może nie jest to najlepszy czas na tę tematykę, ale wydaje się, że jest teraz nienajlepszy czas na wszystko. Zwłaszcza kiepskie czasy są dla ironistów… Dawno, dawno temu, kiedy w Egipcie już stały piramidy, a Jarosław Kaczyński był obiecującym młodym politykiem po przejściach (traumatyczne przeżycia z Księżycem!) można było żartować, że jedynym związkiem, jaki jest dla nowoczesnego człowieka nie do zaakceptowania, jest Związek Radziecki. Teraz nawet nie można tak mówić, bo tak mówią tylko komuchy i neomarksiści, a prawdziwy Polak-katolik zamiast radziecki musi mówić sowiecki, choć na szczęście do lekarza czy adwokata jeszcze chodzi po radę, a nie po sowiet. Inna rzecz, że jedyny związek, jaki ma go interesować, to powinien być związek sakramentalny. Chociaż podobno jakoś interesuje go coraz rzadziej. Nawet na Podhalu, gdzie przywiązanie do tradycji jest wciąż sakramencko duże, przemoc domową coraz częściej realizuje się bez związku z wiązaniem stułą. Raczej wiąże się paskiem od spodni.

Dwadzieścia lat później

2 maja 2024
Print

Nie, nie będzie to recenzja ze znanej (niektórym) książki Aleksandra Dumasa, którego 222 rocznicę urodzin będziemy świętować 24 lipca. Jego ojciec urodził się na San Domingo (dziś: Haiti) jako syn francuskiego markiza de la Pailleterie i czarnej niewolnicy, Cessette Dumas – i przyjął nazwisko po matce. Pisarz był więc w jednej czwartej – nie wiem jak to napisać? Murzynem? Białym inaczej? Kolorowym? W swoich czasach (w moich też!) był najpopularniejszym pisarzem francuskim. Co nie zmieniało faktu, że w rasistowskiej Francji o jego pochodzeniu pamiętano i wytykano mu je, twierdząc, że jako mieszaniec nie ma prawa do bycia emblematem literackiej Francji. Już po opublikowaniu Trzech muszkieterów, Dwudziestu lat później, Wicehrabiego de Bragelonne, Hrabiego Monte Christo, Naszyjnika królowej, Królowej Margot (wszystko to czytałem z wypiekami na twarzy: nie było jeszcze Harrego Pottera…) rasiści czy zwykli zawistnicy atakowali go bez przerwy. W jednej z polemik odgryzł się pięknie, zwracając się do adwersarza:
- Tak, monsieur, mam jedną czwartą murzyńskiej krwi. Mój ojciec był mulatem. Moja babka – była Murzynką. Moja prababka była małpą. Ale mój ród zaczyna się tam, gdzie pański się kończy.

Bambuko

25 kwietnia 2024
Print

Nie pierwszy raz czuję się zrobiony w bambuko przez władzę; w zasadzie całe moje dorosłe życie tak się czułem. Ale teraz znów robi mnie w konia (po jakiemu bambuko znaczy koń?) władza, którą uważałem za jedyne remedium na PiS-owską smutę.

W tym roku przypada dwudziesta rocznica przyjęcia Polski do Unii Europejskiej. Z tego choćby powodu czerwcowe wybory do Europarlamentu powinny być świętowane jako szczególne święto eurodemokracji, w którym nasi przedstawiciele trafią do władz unijnych po to, by kontynuować pracę nad tym, co nas do tej Unii przyciągnęło – nad umocnieniem Polski w strukturze zachodniej Europy, nad pogłębieniem europejskiej integracji, bo jedynie ona zapewni nam dobre miejsce w historii, współczesności i przyszłości cywilizowanej części naszego kontynentu. Natomiast to, co obserwujemy na dwa miesiące przed europejskim głosowaniem powoduje, że w zasadzie przestaję się czuć euroentuzjastą. To znaczy – nadal czuję się Europejczykiem i od patrzenia na wschód dostaję heksenszusu. Ale obawiam się, że spoglądanie na Brukselę przez polską perspektywę (nie z polskiej perspektywy – perspektywa kiedyś oznaczała lunetę) powoduje, że obraz mam nie tylko niewyraźny, ale i zniekształcony.

Analiza mocy

18 kwietnia 2024
Print

W kolejnym odcinku smoleńskiady prezes PiS-u odstąpił od zwyczajnej dla siebie techniki insynuacyjnej, tylko wprost stwierdził, że w Smoleńsku Putin zamordował jego brata, który Putinowi przeszkadzał, dlatego musiał zginąć, a pomagał mu Tusk, dążący do osłabienia Polski dla interesu Niemiec. Co udowodnił Antoni. Dlatego Tuska trzeba obalić, by odzyskać silną Polskę i silny naród.

Te baliwernie transmitowały na żywo wszystkie ważne polskie telewizje, przy czym TVN24 tak niefortunnie, że aby wpuścić na antenę Kaczyńskiego, przerwał wpół zdania wypowiedź Izabelli Saryusz-Skąpskiej, córki Andrzeja, który zginął w katastrofie. Mówiła mądre, choć nieco przerażające rzeczy o postępowaniu „Antoniego”, a zamknięcie jej buzi przez dopuszczenie do głosu osoby, która będąc w opozycji wciąż, zdaje się, rządzi Polską odczułem szczególnie boleśnie, bo jej ojca znałem osobiście i bardzo lubiłem. A to, że Kaczyński nadal jest w Polsce najważniejszy, zdaje się nie tylko jemu. Mnie, niestety też.

Wychodzenie z bagna

11 kwietnia 2024
Print

Przy okazji przynajmniej kilku poprzednich wyborów podejrzewaliśmy, że były one niesprawiedliwe: partia rządząca miała swoją telewizję, która zajmowała się obrzydzaniem opozycji i wychwalaniem pod niebiosa kandydatów z władz, jedna z upadłych gwiazd wypytywała jednego z kandydatów, co telewizja może jeszcze zrobić, żeby to on wygrał, za pieniądze podatników urządzano pikniki wyborcze partii rządzących, nieomal rozsypywano pieniądze z helikopterów, psując je przy okazji. No, to wiadomo, że musiało się skończyć tak, że elektorat, dodatkowo skuszony obietnicami kolejnych transferów finansowych, oraz szczęśliwości za życia i po nim, czwórkami maszerował do urn i oddawał głosy za tymi, którzy mu wytłumaczyli, że jest tylko jeden kraj, reprezentowany przez jedną partię, która ma w dodatku nie tylko jedynego, ale najmądrzejszego na świecie wodza. I na tę partię trzeba głosować, bo inaczej przyjdzie Tusk i zabrawszy wszystko, odda to wszystko für Deutschland. Wszystkie przewały finansowe i personalne, wykrywane przez detektywów opozycji były ukrywane, póki się dało, w razie większej wpadki zamiatane pod dywan, prokuratura ręcznie sterowana przez wszechwładnego ministra sprawiedliwości umarzała sprawy przeciwko ludziom partii, a jeśli jakiś gorliwy śledczy sprawę wszczął, to ukręcano jej łeb szybciej, nim prokurator generalny zdążył ukarać nadgorliwca, a kiedy już nie dało się inaczej – pomniejszano znaczenie przekrętów, mówiono, że nie są one nawet aferkami, a poza tym to za poprzednich ośmiu lat, kiedy ONI rządzili, było o wiele gorzej.

Skrobanka

4 kwietnia 2024
Print

Pewno się zdziwicie, ale jestem zdecydowanym przeciwnikiem aborcji. Zdecydowanym, choć nie bezwarunkowym. Jednak nie zawsze tak było. W czasach PRL-u, kiedy to aborcji nie nazywano jeszcze w tak wyszukany sposób, tylko mówiono brutalnie o skrobance, albo eufemistycznie o zabiegu, co zrównywało przerwanie ciąży z wycięciem kurzajki czy, w cięższych przypadkach, z usunięciem ślepej kiszki – uważałem, że człowiek zaczyna żyć dopiero wtedy, kiedy się urodzi. Przedtem jest to po prostu płód, nie wiadomo, co w nim siedzi, czy dziecko, czy potworek, czy nowotwór typu zaśniad groniasty. To tylko zestaw komórek, którego życie jest wciąż tylko swojego rodzaju ewentualnością, która może zakończyć się powstaniem noworodka po dziewięciu miesiącach. Ale też może się wcześniej zakończyć poronieniem, w wyniku którego nie będzie niczego dobrego. Ciekawe, że myślenie tego rodzaju jakoś nie stało mi wtedy w konflikcie z faktem, że sam byłem wcześniakiem.

Ecie-pecie

28 marca 2024
Print

To zapomniane już dziś zupełnie wyrażenie oznaczało kiedyś pieniądze. A właściwie – pieniążki. Dawno, dawno temu przed wieczorami autorskimi mówiono do mnie: Jeśli chodzi o pieniążki, to możemy panu zaproponować… Początkowo te pieniążki, to były prawdziwe ecie-pecie. Potem pieniążki to były pieniążki. Teraz już nikt tak do mnie nie mówi. Kilka lat temu jedna z samorządowych instytucji kultury, gdzieś w północnej Polsce, zaprosiła mnie na spotkanie na temat jakiejś mojej twórczości. Wyglądało ciekawie, więc nieśmiało zapytałem o warunki organizacyjne. Pani dyrektor powiedziała, że będzie stolik, krzesło, nawet mikrofon i głośniki oraz ogłoszenie na stronie internetowej. Dopytywałem dalej. Koniec końców padło słowo pieniążki. Okazało się, że ta placówka nie ma funduszy na honoraria oraz na zwrot kosztów podróży i hotel. Żeby się upewnić, zapytałem: czy to znaczy, że mam przejechać 772 kilometry tam i drugie tyle z powrotem na własny koszt, a na miejscu wynająć i zapłacić hotel z własnej kieszeni? To wychodzi ponad tysiąc złotych. Moje półtorej godziny gadania i atrament w piórze do składania autografów są niewycenialne, czyli co łaska minus podatek. Pani przyznała, że to może niekorzystnie wygląda, muszę jednak zrozumieć, że takie są realia obecnej polityki kulturalnej. Wykazałem zrozumienie, ale dalej się chciałem upewniać: znaczy się, że dla rozwoju polskiej kultury, ja, prowincjonalny pisarz z Polski południowej muszę z własnych pieniążków subsydiować działalność kultury w Polsce północnej? Po chwili milczenia spojrzałem do kalendarza i musiałem panią zawiadomić, że niestety okazuje się, że termin już mam zajęty, bo umówiłem się z elektrykiem, który ma przyjechać do mnie na swój koszt z Gdańska (w Gdańsku są świetni elektrycy!), zatrzyma się w hotelu w centrum miasta i zaraz po zjedzeniu lunchu wpadnie do mnie i wymieni mi gniazdko.

kalendarz-btn

PIĄTEK 27 czerwca 2025
  • Maryli, Cyryla, Władysława

byli-z-nami

Copyright © 2004-2013 Stowarzyszenie Dziennikarzy RP Oddział Warszawski